Sierpień, ze względu na upały, jest w większości krajów naszego regionu uważany za czas wakacyjny, na który to czas planujemy dłuższy odpoczynek od codziennych zajęć. Ma być to okres relaksu i odsunięcia od siebie wszelkich zmartwień – wszakże bez takiego, chociażby chwilowego uwolnienia się od stresu trudno będzie nam stawiać czoło czekającym nas wysiłkom, związanych z życiem rodzinnym, zawodowym oraz spełnianiem własnych ambicji i marzeń.
Niestety nie jesteśmy w stanie całkowicie kontrolować naszego otoczenia oraz innych ludzi, dlatego też również w trakcie urlopu mogą dopaść nas rozmaite rozterki lub niemiłe zdarzenia. W takich właśnie okolicznościach, nieco przybity relacjami ze spotkanymi ludźmi, trafiłem przypadkiem na książkę Człowiek w poszukiwaniu sensu Victora Frankla. Tytuł książki jest na tyle frapujący, że pewno sięgnąłbym po nią nawet wtedy, gdybym nie był zdołowany. Natomiast w sytuacji w której wszystko wokół mnie jawiło się w ciemnych barwach, okładka tej niewielkiej książki mocno przykuła mą uwagę. Dość szybko zorientowałem się, że nie mam do czynienia z typowym poradnikiem, ponieważ na okładce widnieją, poza wzbudzającym optymizm kolorowym ptakiem, szare chmury oraz zarysy obozu koncentracyjnego. I dopisek Głos nadziei z otchłani Holokaustu. Chyba trudno wyobrazić sobie cięższy gatunkowo kaliber literatury, zwłaszcza w kontekście wakacji, ale potrzebowałem psychicznego wsparcia i pomyślałem, że jeśli można było znaleźć nadzieję będąc więźniem obozu koncentracyjnego to i mnie powinno się udać.
Trudno pozbyć się wrażenia, że powyższe rozważania brzmią nieco niedorzecznie, bo jak człowiek, który prowadzi w miarę normalne i uporządkowane życie, ma porównywać się z kimś, kto doświadczył tak bezdennego zła, jakim było masowe mordowanie ludzi w trakcie drugiej wojny światowej? Okazało się jednak, że twórca logoterapii, czyli terapii polegającej na pomaganiu pacjentowi w odnalezieniu życiowego celu, miał właśnie taki zamysł: pokazać, że nawet w tak ekstremalnych warunkach, jakimi jest walka o przeżycie w obozie Auschwitz czy Dachau, można zachować poczucie, że nasze życie ma sens i że zawsze zachowujemy prawo wyboru, nawet jeżeli jest to wybór godnego cierpienia i śmierci.

Niezwykle wiarygodnie brzmią te i inne spostrzeżenia austriackiego neurologa, psychiatry i filozofa, który jako świadek przygląda się – przez pryzmat wyżej wymienionych trzech dziedzin nauki – życiu w cieniu ogromnych pieców krematoryjnych. I jak sam zapewnia we wstępie książki, nie stawia sobie za cel epatowania okrutnością, chociaż w takim kontekście trudno nie zadawać sobie pytania, jak człowiek mógł dopuścić się zbrodni, której opis budzi niewyobrażalną rozpacz i całkowity upadek wiary w rasę ludzką. Zapewne potrzeba było niezwykłego umysłu, przyszłego profesora Uniwersytetu Wiedeńskiego, żeby nawet w obliczu codziennego ryzyka śmierci, głodu, zimna i bicia przez obozowych strażników dokonać obserwacji, które pozwoliły mu przetrwać w sumie trzy lata w kilku obozach koncentracyjnych. Okazało się, że tym, co wtedy pomogło doktorowi Franklowi, a co później pomagało również jego pacjentom, było przede wszystkim szukanie sensu we wszystkim, co go spotykało oraz zachowanie nadziei mimo ogromnego nieraz cierpienia, ale również zwykła ciekawość tego, co wydarzy się dalej w jego życiu, a także czarny humor, który pozwał nabrać dystansu do siebie i swego położenia.
Wydana po raz pierwszy w 1946 roku książka Człowiek w poszukiwaniu sensu, wielokrotnie wznawiana, tłumaczona i sprzedana w kilkunastu milionach egzemplarzy na całym świecie, zawiera również część prezentującą podstawy logoterapii i jej podstawowe narzędzia pracy. I chociaż do mych rąk trafił egzemplarz wydania z roku 2011, nie jestem w stanie powiedzieć czy trzecia szkoła wiedeńska jest dzisiaj szeroko praktykowana na świecie – wszakże nurtów i podejść psychoterapeutycznych powstało wiele. Natomiast mnie w pamięć wryły się głównie dwa fragmenty tej teoretycznej części. Pierwszy to ten, w którym Frankl opowiada, że zazwyczaj zadaje swym cierpiącym pacjentom dość brutalnie brzmiące pytanie: dlaczego, mimo ogromnego bólu – wynikającego z nerwicy czy depresji – nie odbierają sobie życia? To szokujące pytanie rzeczywiście pozwala zdać sobie sprawę z tego, kto jest dla nas w życiu najważniejszy i co powoduje, że mimo wszystko znosimy różne porażki, niesprawiedliwości i cierpienia. Drugi fragment to ten, w którym wiedeński psychoterapeuta wykłada swą filozofię życia, w myśl której tylko znalezienie prawdziwego sensu życia, czyli takiego, który wynika z naszego zrozumienia siebie oraz miłości do innych ludzi, pozwoli nam uniknąć poczucia egzystencjalnej pustki. Obranie w życiu takiego kierunku ma spowodować, że pogodzimy się z mijającym czasem, albowiem będzie on wypełniony takimi wspomnieniami, które pozwolą z przyjemnością i spokojem ducha spojrzeć na mijające życie. Życie, które nabierze pełnego sensu dopiero wtedy, kiedy je przeżyjemy takim, jakim jest: jedyne i niepowtarzalne, bo nasze.
Staram się patrzeć na własne życie z wdzięcznością, bo na pewno wiele od niego dostałem. Czasami jednak przytłaczają mnie jakieś przeciwności losu i zapadam na widzenie tunelowe, czyli postrzeganie siebie jedynie przez pryzmat sytuacji, w której się znalazłem i z którą to sytuacją nie od razu umiem sobie poradzić. Na szczęście posiadam kilka sposobów radzenia sobie w podobnych okolicznościach i będę mógł do tej listy dopisać logoterapię, czyli sztukę znajdowania sensu nawet tam, gdzie z pozoru go nie ma.